- W Pucharze Świata w Warszawie postawiłem sobie za cel miejsce na najwyższym stopniu podium – mówi Adam Stodolski (-73kg), jeden z liderów męskiej reprezentacji Polski na turniej European Open w Arenie Ursynów 25-26 lutego.
Tradycyjnie Turniej Warszawskich odbywa się w “okolicach” urodzin Adama Stodolskiego (2 marca). Wcześniej 3-krotnie rywalizował w tych polskich zawodach, a najbliżej medalu był w 2022 roku, kiedy uplasował się na 5 miejscu.
- Tym razem jestem rozstawiony z numerem drugim, a przede mną tylko Rumun Alexandru Raicu. Na zawodach nigdy nie walczyłem z nim, lecz wiem jak się bije, bo spotykaliśmy się na campach – powiedział Adam Stodolski, który kilka dni po turnieju skończy 23 lata.
Wysoko rozstawiony, z nr 4 jest Ksawery Morka. W tamtej edycji EO w Warszawie Biało-Czerwoni zajęli niemal całe podium w kategorii -73kg. Zwyciężył kontuzjowany obecnie Wiktor Mrówczyński, a po brąz sięgnęli Damian Szwarnowiecki (dziś w -81kg) i Mateusz Garbacz (wystąpi w -73kg).
- Zbliżające się zawody są zaliczane do kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich, więc bardzo ważne, choć punktów mniej do zdobycia niż w Grand Slam czy Grand Prix – przyznał judoka klubu Leśnik Kaczory.
W tym roku Adam Stodolski nieźle spisał się w prestiżowym Grand Slam w Paryżu. Pokonał Amerykanina Jacka Yonezukę i Joelsona Teixeirę z Angolii, a przegrał w 1/8 finału z Kanadyjczykiem Arhurem Margelidonem.
- Pierwsza walkę wygrałem taktycznie na 3 kary, drugą zaś po rzucie tai otoshi. Z kolei pojedynek z Margelidonem był wyrównany, nawet czułem przewagę, gdy zacząłem gonić i odrabiać straty po jego punktach waza-ari. Mało brakowało, bowiem dostał już 2 kary, a 3 wisiała w powietrzu. Był duży niedosyt, ponieważ mogłem ugrać więcej – uważa reprezentant Polski.
Po Pucharze Świata w Warszawie, Adama Stodolskiego czekają campy w Spale (z udziałem uczestników PŚ) i czeskim Nymburku, a później start na Grand Slamie w Tbilisi.
