- Potwierdziłem, że należę do kontynentalnej czołówki i mogę wygrywać z mocnymi judokami z zagranicy – mówi 20-letni Michał Jędrzejewski (-100kg), który w Pradze został Wicemistrzem Europy Juniorów. W tym samym turnieju złoto wywalczył 18-letni Ksawery Ignasiak (-60kg). To były najlepsze od wielu lat MEJ dla reprezentantów Polski.
- Drugie miejsce na Mistrzostwach Europy Juniorów to zdecydowanie najlepszy wynik w mojej karierze. Rezultat cieszy mnie również dlatego, iż udało mi się podnieść po porażce na MŚJ w Ekwadorze, które odbywały się raptem miesiąc temu. Mimo przegranego finału, którego bardzo szkoda, gdyż rywal z Włoch był jak najbardziej w moim zasięgu, jestem bardzo zadowolony ze swojego występu – powiedział Michał Jędrzejewski, który po raz 2 z rzędu stanął na podium MEJ.
Po ubiegłorocznym brązowym medalu w Luksemburgu, tym razem na matach w Czechach Michał Jędrzejewski sięgnął po srebro. Pokonał Francuza Orso Dermee, Włocha Jeana Carlettiego i Gruzina Mikheila Japaridze, a w finale przegrał z Daniele Accoglim.
- Trenerzy klubowi Tomasz Lisicki i Damian Nasiadko polecili, abym skupił się na sobie i nie analizował przeciwników. Konkretne zalecenia dotyczące walki o uchwyt, ustawiania się, czy mocnych stron rywali dostawałem przed walką. Znałem ich z zawodów, czy campów, więc wiedziałem, co robią i czego mogę się po nich spodziewać – przyznał judoka, który od 2010 roku trenuje w barwach SGKS Wybrzeże Gdańsk i jest jego wychowankiem.
Analizując poszczególne pojedynki w Pradze, począwszy od rywalizacji z Orso Dermee, Michał Jędrzejewski mówił: - Dobrze blokował moją lewą seoi-nage i nie mogłem zdobyć punktów. Kiedy w kartkach było 2:1 dla mnie, zdałem sobie sprawę, że najlepiej będzie wykonać kilka mocnych ataków, aby przeciwnik dostał shido za pasywność, co oznaczałoby moją wygraną. I tak się stało.
- Z kolei z Jeanem Carlettim wygrałem przez moją podstawową technikę- lewą seoi-nage z kołnierza. Przeciwnik był dosyć sztywny i silny, ale po odpowiednim poprowadzeniu go, udało mi się go rzucić na ippon – dodał.
W półfinale Michał Jędrzejewski spotkał się z Mikheilem Japaridze, którego pokonał rok temu w walce o brąz MEJ. - Byłem przygotowany ponownie na mocną i długą walkę z nim. Udawało mi się blokować prawy, górny uchwyt przeciwnika, a kiedy obrócił się do rzutu, wykonałem ura-nage na waza-ari. Podczas oglądania powtórki sam się zdziwiłem, bo był to pierwszy mój rzut na tę technikę na zawodach. W dalszej części pojedynku wykonałem swoją koronną technikę, którą przeciwnik próbował kontrować, ale nie wyblokował ataku. A ja kręciłem rzut bez przerwy, dzięki czemu zdobyłem kolejne waza-ari.
O złoto reprezentant Polski walczył z Accoglim, z którym miał bilans 1-1. Gdańszczanin pokonał go - lewą seoi-nage w dogrywce na waza-ari - na Pucharze Europy Juniorów w Bukareszcie w 2021 roku.
- Wiedziałem jak się bije i to, że sam rzutów praktycznie nie wykonuje, tylko wygrywa walki przez "kartkowanie" przeciwników. Niestety już po minucie miałem 2 kary i byłem pod presją, gdyż kolejna oznaczała porażkę. Nie realizowałem dobrze założeń taktycznych, Włoch zdominował mnie na uchwycie i nie pozwalał wykonywać ataków. Pod koniec walki spadłem na prawe tai-toshi z jednostronnego uchwytu i już nie dałem rady tego odrobić – zaznaczył Polak.
Michał Jędrzejewski opowiedział również o sukcesie Ksawerego Ignasiaka. - To był świetny start zakończony tytułem Mistrza Europy. W półfinale i finale miał trochę szczęścia, ale nie zmienia to faktu, że bił się bardzo dobrze. Taki wynik jako najmłodszy rocznik juniora to ogromny sukces.