- Jeszcze do niedawna miałem olimpijskie koszmary senne, mimo że karierę zakończyłem prawie 40 lat temu – mówi Adam Adamczyk, w przeszłości Mistrz i dwukrotny wicemistrz Europy oraz brązowy medalista Mistrzostw Świata.
W latach 70 Adam Adamczyk należał do liderów polskiej reprezentacji. Zdobył łącznie 7 medali ME (jeden brąz drużynowo), stanął na podium MŚ, ale nigdy na olimpijskim podium, mimo że startował w Monachium (1972) i Montrealu (1976).
- W reprezentacji kraju walczyłem aż 12 lat. Wraz z Antkiem Zajkowskim, Marianem Tałajem i innymi przecieraliśmy międzynarodowe szlaki biało-czerwonym. Wymienieni judocy sięgnęli po medale Igrzysk, a mnie się to niestety nie udało. Przed zawodami olimpijskimi w Niemczech i Kanadzie na każdym treningu i turnieju musiałem udowadniać, że jestem lepszy od krajowych rywali. To sprawiło, że na obie imprezy pojechałem nieprzygotowany, bowiem skupiałem się głównie na kwalifikacjach – przyznał utytułowany judoka.
Na IO w 1972 roku Adam Adamczyk przegrał z Nowozelandczykiem Littlewoodem, natomiast cztery lata później pokonał Belga Guldemonta i uległ Obadovowi z Jugosławii.
- Wydaje mi się, że w tamtym czasie byłem najlepiej wyszkolonym technicznie polskim judoką, walczyłem ofensywnie, zdobywałem medale w MŚ i ME, prestiżowym Jigoro Kano w Japonii, trzy razy wygrałem Turniej Warszawski, lecz na igrzyskach mi się nie powiodło. Kiedyś przeciwnicy nie byli rozpracowywani, nie mieliśmy o nich wiedzy, a ja to odczułem w Monachium. Po latach spotkałem Littlewooda i okazało się, że przed igrzyska 1972 trenował w Japonii i specjalizował się wyłącznie w walce parterowej. Gdybym wiedział to walczyłbym z nim w stójce. Raz udało mi się wyjść z trzymania, a za drugim już nie - przyznał 69-letni były sportowiec.
Adam Adamczyk nie zdobył też medalu w Montrealu, zaś w ogóle nie pojechał do Moskwy. To miał być ostatni jego start w Igrzyskach, w wieku niespełna 29 lat.
- Kiedy już dorosłem do tego, że mogę na olimpiadzie rywalizować o medal i postawiłem wszystko, aby ten cel zrealizować, to okazało się, że nie ma dla mnie miejsca w kadrze. Chodziło o personalne rozgrywki. I takim sposobem straciłem ostatnią szansę. Jeszcze do niedawna miałem olimpijskie koszmary senne, mimo że karierę zakończyłem prawie 40 lat temu. W ogóle uważam, że sukcesem nie jest samo zakwalifikowanie się na igrzyska tylko zdobycie medalu. Od najmłodszego trzeba nauczać naszych judoków, że jeśli będą ciężko i uczciwie pracować, to będą silni, waleczni, także pod względem psychicznym. I będą zwyciężać na macie – przyznał wielokrotny reprezentant Polski.
Adam Adamczyk jest trenerem w warszawskim klubie Yawara, współpracuje także z Polskim Związkiem Judo. Jest ambasadorem projektu "Judo czysty sport", uczestniczył w wielu spotkaniach z kadrą narodową i kadrami wojewódzkimi. Podczas zawodów rangi Puchar Świata w Warszawie prowadził zajęcia z dziećmi i młodzieżą pod nazwą "Trening z Mistrzem".
- Tłumaczę na swoim przykładzie, że bardzo ciężką pracą można dojść do sukcesów, medali mistrzostw Europy i świata. Nie jest potrzebne żadne wspomaganie. A sam będąc zawodnikiem, już pod koniec kariery, czułem, że moi zagraniczni rywale, szczególnie z dwóch krajów, są nadspodziewanie silni... Nikt nikogo nie złapał za rękę, ale wiem co mówię. A ja byłem przykładem judoki, który miał trochę talentu, ale wszystko wywalczył podczas treningów. Niech nikt nie słucha, że jest lepsza droga do medali. Już za kadencji obecnego trenera reprezentacji Mirka Błachnio jeździłem po Polsce i opowiadałem na czym polega czysty sport, czyste i piękne judo. A przy okazji młodzież dowiedziała się, że był taki zawodnik jak Adam Adamczyk – podkreślił utytułowany sportowiec.
W obecnej kadrze biało-czerwonych są m.in. medalistki MŚ (Julia Kowalczyk, Agata Ozdoba-Błach) i kilkoro medalistów imprez rangi Grand Slam czy Grand Prix.
- Mam nadzieję, że któraś z polskich zawodniczek spełni swoje marzenie o olimpijskim medalu w Tokio. Widzę potencjał na taki sukces, bowiem one są w stanie rywalizować z najlepszymi. Ale ten krok, by być przed resztą świata, trzeba zrobić podczas codziennej pracy, a przyda się też trochę szczęścia – podsumował Adam Adamczyk, którego pasjami są także szachy i squash (był mistrzem Polski w mastersach), a w przeszłości też sporo wędkował.
"Poza tym jeżdżę na rowerze, gram w brydża, mam motocykl triumph thunderbird 890 cc, kocham stalowego rumaka, ale też kocham majsterkowanie" - dodał.