POLSKI ZWIĄZEK JUDO

rok założenia 1957

Jesteś tutaj

Beata Pacut liczy na 4 złote medale reprezentantek Polski w Warszawie

- Mam nadzieję, że moje koleżanki z reprezentacji zdobędą 4 złote medale, co nie wyklucza paru innych krążków medali naszych zawodniczek – mówi przed European Open w Warszawie (3-4 marca) Beata Pacut, która wygrała te zawody w 2016 roku.

Przed 2 laty w Arenie Ursynów zwyciężyły też Arleta Podolak (-57kg) i Katarzyna Kłys (-70kg), brąz wywalczyła Anna Borowska (-57kg), a 5 miejsce zajęły startujące w wadze -52kg Agata Perenc i Karolina Pieńkowska.

W tym roku Biało-Czerwone znów liczą na udany występ, choć z różnych przyczyn – głównie zdrowotnych – zabraknie właśnie Beaty Pacut, Agaty-Ozdoby-Błach (-63kg) i Agaty Perenc (-52kg), którą choroba „rozłożyła” tuż przed Turniejem Warszawskim. Beata Pacut zapowiada, że będzie mocno kibicować koleżankom, a już w poniedziałek z kadrowiczkami udaje się na zgrupowanie do czeskiego Nymburka.

- Bardzo miło wspominam ten turniej sprzed 2 lat, ponieważ był to mój pierwszy poważny sprawdzian w świecie seniorskim. Nie wiedziałam i nikt nie wiedział jak się odnajdę w gronie seniorek, a ja wygrałam całe zawody. Liczę, że teraz w finale kategorii -78kg znajdzie się Paula Kułaga, a być może zmierzy się z Francuzką Camarą – mówi zawodniczka GKS Czarni Bytom.

Beata Pacut miała już wtedy w dorobku m.in. brąz Młodzieżowych Mistrzostw Europy (ten sukces powtórzyła w 2017 roku) i brąz Mistrzostw Świata Juniorek oraz srebro Mistrzostw Europy Juniorek.
- Przed zawodami w Warszawie rozmawiałam z Darią Pogorzelec, opowiadała mi o zgłoszonych zawodniczkach. Ja jeszcze ich za bardzo nie znałam, ona patrząc na listę mówiła, że powinnam dać sobie radę, a za najtrudniejszą rywalkę uważa zawodniczkę z Mongolii, która ma bardzo duże doświadczenie i była też wtedy wysoko w rankingu. I oczywiście wylosowałam ją w pierwszej walce – powiedziała Beata Pacut.

Tą Azjatką była Lkhamdeg Purevjargal. Później bytomianka wygrała także z Hiszpanką Laią Talarn, w półfinale z Portugalką Yahimą Ramirez i w finale o 2 lata starszą od siebie z Holenderką Karen Stevenson.

- Zwycięstwo z mongolską zawodniczką dodało mi wiary w siebie i potem już szłam za ciosem, aż do finału. Przerwa między walkami eliminacyjnymi a blokiem finałowym jest na tyle długa, że ciśnienie i adrenalina trochę spada. Dodatkowo przez zamieszanie sądziłam, że o złoto biję się z Ukrainkę Turchyn. Byłam skupiona i nastawiona na walkę z nią, ale gdy okazało się, że w finale czeka mnie walka ze Stevenson, która bije się zupełnie inaczej, miałam jeszcze chwilę na szybką analizę – opowiadała o kulisach zwycięstwa w stolicy.

Podczas finału z udziałem Beaty Pacut było mnóstwo emocji, a całe trybuny „żyły” walką. Wszyscy obecnie w hali Arena Ursynów zobaczyli świetne widowisko.

- W pierwszych sekundach Holenderka rzuciła mnie na seoi nage i zapunktowała na waza-ari, a potem dostała karę shido. Ja rzuciłam ją też na waza-ari i tym samym doprowadziłam walkę do zwycięstwa i wysłuchałam hymn - Mazurka Dąbrowskiego. W swoim kraju taki moment był bezcenny – dodała Beata Pacut, która w najbliższym czasie startować będzie w Grand Slamie w Rosji, Grand Prix w Gruzji oraz Mistrzostwach Europy w Izraelu.