- Występ na Mistrzostwach Świata był w miarę udany, choć czułam, że jestem przygotowana więcej, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Potrafię rywalizować z najlepszymi – mówi Aleksandra Kaleta, która w Taszkencie zajęła 7 miejsce w kategorii wagowej -52kg. Brązowy medal zdobyła Beata Pacut-Kłoczko (-78kg), a na 5 lokacie uplasowała się Angelika Szymańska (-63kg).
Do zawodów w Uzbekistanie Aleksandra Kaleta przystąpiła po kilku wcześniejszych porażkach. Duży wpływ miały kłopoty zdrowotne.
- Latem, tuż przed turniejem w Budapeszcie, doznałam kontuzji kolana i przez to ostatnie dwa starty były nieudane. Więc na MŚ wystartowałam z lekkim niepokojem – powiedziała zawodniczka UKS Judo Wolbrom.
W pierwszej walce Aleksandra Kaleta pokonała sklasyfikowaną na 15 pozycji w rankingu światowym Niemkę Maschę Ballhaus, a następnie błyskawicznie wygrała z Gaukhar Irmagambetovą z Kazachstanu.
- Już będąc w Uzbekistanie odczuwałam ogólny spokój, ale nie zastanawiałam się z kim będę rywalizować, albo w którym miejscu turniejowego „drzewka” jestem. Liczył się dla mnie tylko obecny pojedynek – przyznała.
Niestety w ćwierćfinale Polka przegrała z brązową medalistką Igrzysk Olimpijskich w Tokio Brytyjką Chelsie Giles, - Niestety Brytyjka była poza moim zasięgiem na tych zawodach, lecz bardzo żałuję walki z przeciwniczką z Mongolii – dodała.
Z Khorloodoi Bishrelt, nr 9 na świecie, Aleksandra Kaleta (WR 21), prowadziła na waza-ari. Gdyby utrzymała wynik, stanęłaby do pojedynku o brąz z utytułowaną Francuzką Amandine Buchard.
- W pierwszej połowie walki realizowałam taktykę, którą ustaliłam z trenerem Pawłem Zagrodnikiem, dzięki czemu rzuciłam na waza-ari. Później już brakło konsekwencji. W następnej walce spotkałabym się z Buchard, która jest bardzo doświadczoną i utytułowaną zawodniczką, ale wiem, że potrafię rywalizować z najlepszymi – zaznaczyła reprezentanta Polski, brązową medalistką Mistrzostw Świata Juniorek z 2018 roku.