- Najcięższa była pierwsza walka z Seidaiem Sato, zaś Aslan Lapinnagov zaskoczył mnie swoim duszeniem - mówi Damian Szwarnowiecki (-73kg), który zajął 5 miejsce w Jigoro Kano Grand Slam w Tokio.
Jak sam przyznał Polak kluczowa była pierwsza walka z zajmującym 31 miejsce w światowym rankingu Seidaiem Sato. Zwycięzca miał gwarantowane miejsce w ósemce, przegrywający odpadał z zawodów.
- Japończyk przez większą cześć pojedynku wykluczał mnie w uchwycie. Na szczęście udało mi się wykorzystać moment dekoncentracji przeciwnika i rzucić go w ostatnich sekundach - powiedział Damian Szwarnowiecki.
Później polski judoka wygrał z Lee Hui-Jung (Korea Płd.), a w półfinale przegrał z Dominicem Resselem (Niemcy), choć prowadził na waza-ari.
- Czuję, że się rozwijam, szczególnie, że waga mnie już nie blokuje i wiem, że kwestią czasu są medale w Grand Slamach oraz imprezach mistrzowskich - dodał.
W walce o brązowy medal spotkał się z Rosjaninem Aslanem Lapinnagovem, który w przeszłości też był juniorskim i młodzieżowym mistrzem Europy.
- Byłem przygotowany, że będzie próbował duszeniem zakończyć walkę, ale nie sądziłem, iż robi to aż tak dobrze. Oglądając walkę na powtórkach zauważyłem jednak, że Rosjanin przy duszeniu pomaga sobie ręką łapiąc za twarz, co tłumaczy jego skuteczność. Jednak ippon to ippon - mówił wrocławianin, który do 8 grudnia będzie trenował w Japonii.